Konsultacje społeczne w sprawie nowej "zakopianki"

Ekipa "Transprojektu" przyjechała z naniesionym już na mapę wariantem, który uwzględniał zgłoszone tydzień wcześniej postulaty mieszkańców Lasku, by na odcinku między ich wsią a Nowym Targiem trasa została przesunięta ku granicy miasta i gminy. Problemem, który pojawił się już u początku prac nad studium, była lokalizacja przejścia estakadą przez dolinę potoku Lepietnica. Choć przebieg trasy uzgadniany był wcześniej, rezerwacji terenu nie było, dlatego został on częściowo zabudowany. Stoi tam kilka domów i budynków gospodarczych.

Właściciele - przewidując uciążliwość ruchliwej szosy - nie chcą mieszkać "w cieniu estakady" wysokiej na 20 metrów ani obok niej. Na konsultacje przyszli, by postulować przesunięcie drogi. Wzięli ankiety do wypełnienia, zapowiedzieli zbieranie podpisów i wystąpienie na piśmie do Generalnej Dyrekcji. Problem w tym, że przesunięcie trasy w tym miejscu byłoby rozwiązaniem o wiele bardziej dolegliwym dla gminy.

Ludzie przyszli też na konsultacje z postulatami dotyczącymi dróg lokalnych i dojazdów do gruntów rolnych. Sugerowali, gdzie chcą mieć drogi gospodarcze. Podnosili również konieczność budowy skrzyżowania "zakopianki" z drogą powiatową Raba Wyżna - Klikuszowa, bo istniało ono już w koncepcji z 2005 r. Te sprawy - jako szczegółowe - będą jednak uzgadniane z przedstawicielami Generalnej Dyrekcji w późniejszym terminie.

Choć niewielkich wyburzeń w rejonie przyszłej estakady nie da się uniknąć - właściciele mogą liczyć na godziwe rekompensaty. Pozwolenia na budowę ludzie dostali tam przed rokiem 1999, kiedy gmina nie dysponowała jeszcze koncepcją "zakopianki". Teraz samorząd stara się pomóc zagrożonym wywłaszczeniem w znalezieniu domów czy terenów pod budowę. W rejonie węzła Klikuszowa wyburzenia dotknęłyby natomiast zaledwie dwóch punktów sprzedaży skór. Przebieg trasy został już wcześniej uzgodniony z gminą i oficjalnie zaopiniowany 3 września br. Do 23 września inwestor będzie przyjmował uwagi, zastrzeżenia i opinie z terenu gminy.

Źródło: Dziennik Polski