W Łopusznej odbyły się V Wypominki Tischnerowskie. Ich głównym punktem była projekcja najnowszego filmu Artura Barona Więcka i Witolda Beresia pt. "Tischner - życie w opowieściach". Spotkali się na nich krewni, przyjaciele i sympatycy księdza profesora Józefa Tischnera.
"Wypominki" tradycyjnie rozpoczęły się na cmentarzu, złożeniem kwiatów i wiązanek na grobie prof. Józefa Tischnera. Następnie, w Domu Pamięci, czyli popularnej "Tischnerówce" odbyła się podhalańska premiera filmu dokumentalnego "Tischner - życie w opowieściach". Premiera niezwykła, bo w Łopusznej zaprezentowano pełną, nieokrojoną, autorską wersję dwuipółgodzinnego filmu.
Jeszcze przed projekcją, o filmie, jego powstawaniu i planach dystrybucji opowiedział widzom redaktor miesięcznika Znak, Wojciech Bonowicz. Obecni byli reżyser Artur Baron Więcek i producent Witold Bereś. Gościom przygrywała rodzinna kapela góralska Janusza Pilnego.
Film jest opowieścią o całym życiu Józefa Tischnera - sięgającą dzieciństwa spędzonego na Podhalu, prowadzącą przez lata młodzieńcze, okres seminaryjny i pracę duszpasterską. O Tischnerze opowiada rodzina, zebrana przy kominku w jego bacówce w Łopusznej, mówią o nim jego bliscy znajomi, koledzy i koleżanki, duchowni, intelektualiści.
Co jakiś czas na ekranie pojawia się ks. prof. Józef Tischner. Mówi wiele o sobie - mówi o swoim stosunku do kościoła i świata. - Najpierw jestem filozofem, a potem księdzem - podkreśla. Jest postrzegany przez środowisko kościelne, jako liberał, co nie zawsze podobało się jego zwierzchnikom. Wynikało to przede wszystkim z jego umiłowania do „ślebody”, czyli do wolności, w szerokim tego słowa znaczeniu. - To tkwiło w nim bardzo głęboko, bo był góralem i z góralami utożsamiał się do końca swoich dni. W czasach komunizmu często odwiedzał nasz dom - mówi z ekranu Stanisława Szewczyk z Łopusznej. - Po długich rozmowach wymykał się tylnym wyjściem, bo wiedział, że jest śledzony przez bezpiekę. Ale jakoś nie robił z tego wielkiego problemu, bo uważał, że taka jest ich powinność. Tylko się z nich śmiał i cieszył, że znów udało mu się zgubić ogon.
Autorzy na wyrost mówili, że może być za długi i znudzić widza. Ale to nieprawda. - Gdy skończył się film, miałam wewnętrzny niedosyt, stało się to tak szybko - mówił Janina Zachwieja „Buliś” ze Szczawnicy, żona nieżyjącego już bohatera książki Jegomościa Józefa - "Historii filozofii po góralsku".
W grudniu w sklepach film ukaże się na DVD. Towarzyszyć mu będzie książka ze wszystkimi wypowiedziami, także tymi, których zabrakło w filmie. Jak zapewniają producenci, każda złotówka od sprzedaży będzie przeznaczona dla Hospicjum dla Dzieci Niepełnosprawnych im. ks. prof. Józefa Tischnera w Krakowie oraz Stowarzyszenie "Drogami Tischnera", prowadzone przez jego brata Kazimierza.